TOMASZYZM

wg. faktów opowiedzianym poprzez fizolofa Tomaszek jest super

 

 

 

 

,,Właściwe zdanie o sobie``

 

O poranku cudna i niewiaścia Małgorzata budzi sie ze snu mając o sobie zle zdanie.

jej głowy nie może opuścić myśl ze jest jakaś fajna czy cos jak Np. jej kumpelusie z gimnazjum. Luzaczki...

podchodzi z wielkim zdenerwowaniem do lusterka, nagle siada.

na muszle.

znów patrzy w lustro i myśli:

Hmmm.. ale ja mam o sobie zle zdanie.

co ja jestem weś?..

Ałe?!

no i niestety po kilku miesiącach detoxu słynna mgr. Małgorzata powiesiła sie w swej własnej łazience i pisząc list pożegnalny na lusterku typu:

ja pierdole, o kurczę albo jebać RADZIWIE!!

a tera 2 opcja sposób na hip hopowca

gdy pierwsze promyki światła padły na lico ponętnej Małgorzaty tak samo jak opadają na inne powierzchnie, ta otóż to nasza gwiazda niczym komar w przybliżeniu wniknęła do swego umysłu wiedząc o tym ze jest całkiem w cipke, nawet całkiem spoko.

albo trendi lub cul.

Nadfruwajac na swych pęcinkach do pobliskiej toaletki z umieszczonym lusterkiem na środku ściany jak wysepka na oceanie spoglądała i nagle zdumiewa ja cos...

to cos to było takie cos ze ona sama jeszcze nie wie do końca ocb.

mdlała, tarzała sie następnie wstając ujrzała sie i se dalej kmini:

Hmmm.. słyszałam ze jestem całkiem spoko, a słyszałam to od siebie wiec nie mogę sie sama oszukiwać gdyż jestem całkiem spoko.

a moje 2 ja i 3 nigdy nie myląc sie mówi mi tak jak jest.

no i okazując sie ze juz po iście uroczystym okazaniu po 3 miesiącach zacna Małgorzata zajszla w niechciana ciąże z niejakim muskularnym Tomaszkiem di Kaprjo.

spłodziła mu ogromnego jak dąb meksykański synalka.

syn dostał wysoki wyrok za posiadanie.

morał:

sie jara od nocy do rana

a puenta wysnuwa sie tak:

hej beejbe ogól cipke filiszejweeem

 

to byłem ja, czyli Tomaszek zacny i ostry

 

 

 

 

 

 

 

 

,,Zakazane liry``

oparte na duszy głębi

 

och ty Małgorzato ma cudowna ukochana mogę dla ciebie stać non stop na kolanach o pani ty moja władco rozkoszy tak cie kocham ze aż mi głupio jesteś usposobieniem piękna i wogole wszystkich rzeczy i czynności w promieniu 300mil

twój uniżony rozpieszczony wierny i oddany muskularny Tomaszek

 

to byłem ja, czyli Tomaszek zacny i ostry

 

 

 

 

 

 

 

 

,,Linia numer 7``

Wenecja

 

Myślałem, że spóźnię się na autobus jadący do płocka. Wyszedłem wcześniej na przystanek, bo nigdy nic nie wiadomo na tym radziwiu.

Zdążyłem, ale autobus nie wyglądał bezpiecznie. Wsiadłem i szukam żeby gdzieś sie rozjebac, bo czeka mnie ciężka podroż a wraz z nią pojawiały się myśli:

 

a jak kierowca nie da rady wyjechać z tego Radziwia??

co będzie ze mną??

 

 Nie chce kończyć podroży w tym miejscu. Mam komórkę to zadzwonię po swoich ziomków. Dojeżdżamy do ostatniego przystanku i nagle autobus wpadł w poślizg. Wjechaliśmy w błotko, z którego ciężko było się nam wydostać.

Kierowca chyba na wszystkie możliwe sposoby usiłował wyjechać z potrzasku. Byłem tam ja kierowca i jakieś ziomki. Kierowca zaczął nas uspokajać, w sumie resztę, bo ja jako chyba jedyny zachowałem zimna krew.

Za oknami ciemno jak diabli, zimno i ten charakterystyczny dla Radziwia zapach gówna. Wiał silny wiatr, czasem wiało tak, że zatykanie nosa nic nie pomagało, bo łzy leciały.

Jakby to było mało zgasło światło. Usłyszałem piski i rozpacz innych współwięźniów ,, Zamościa ''.

Podchodzę do jednego i trącam:

 

- hej men. wszystko będzie całkiem nieźle. bądź dobrej myśli synu.

 

Spojzal na mnie z odrobina optymizmu i wybrząkał z siebie:

 

- jedyna nasza nadzieje jest w tobie!!

- ja tylko spełniam swoje obowiązki.

 

dodałem jeszcze:

 

- macie szluga??

- jasne, poczęstuj sie.

- jak mi dasz cala paczkę to was uratuje!!

- kurcze chyba faktycznie nie mamy wyjścia.

 

Zgodzili sie. Przypaliłem fajka i myślałem nad planem ucieczki. Żeby sie wydostać z jak najmniejsza ilością ofiar, ale żeby ich ukarać za to, co nas spotkało.

Wymyśliłem urządzenie o nazwie:

 

,,Radziwiem bum bum''

 

Miąłem przy sobie jedynie kilka rzeczy do ogólnego użytku i 350 dolarów. Wezwałem taksę i kazałem jej czekać przy samym moście. Nie chciałem narażać kolejnych ludzi. Delikatnie zbiłem szybę rurka od kasownika i zrobiłem Radziwiakow w huja. Wyszedłem tylnymi drzwiami. Pomógł mi kierowca, który dla zmyłki zaczął trąbić i machać wycieraczkami.

Dotarłem do mostu. Temperatura spadała, co raz szybciej. W najbardziej zimny moment było chyba z -60 stopni Celsjusza. Wkurwilem sie nieznośnie, bo to kwiecień już. Czekałem w zaroślach na bezpieczny moment, żeby podejść do taksówki. Marzłem i paliłem papierosy, po półtorej godziny zacząłem czuć poważniej zimno. Wiec cofam sie do autobusu po kurtkę. Niestety radziwiaki mnie zobaczyli z wieży obserwacyjnej i zaczęli gonić.

Pomyślałem ze wezmę ich na myślenie:

 

- ależ stój bydlaku jak za mną biegniesz!!

 

Nie wiedział, o co chodzi i stal zmieszany. Gdy do niego dotarło, że zrobiłem z niego debila, dawno przymierzałem kurtki tych, co byli ze mną:

 

- oddaj dokumenty, prośba.

- masz, kurtka mi starczy.

 

Zarobiłem fajki oraz kurtkę. Tylne wyjście było juz spalone. Wiec uciekam dachem.

Jest właz, może go otworze, jeśli nie zamarzł. Udało mi sie, wyglądam przez otwór i wyczułem ze chyba pora zmiany warty w krzakach obronnych Radziwia.

Nagle zauważyłem osamotnionego wartownika tatarskiego. Obezwładniłem go kamieniami, związałem, rozebrałem i sam sie wkradłem w jego mundur, wziąłem do lasu spaliłem i wywaliłem.

Byłem jednym z nich. przynajmniej z wyglądu. postanowiłem wykorzystać okazje i podbijam do reszty:

 

- pizga nie!!

- no właśnie a na dodatek dziś komornik zabrał mi prawo do bycia kimś

- słyszałem ze twoja panna robi całkiem niezłe lody. To prawda??

- to prawda, dala nawet ogłoszenia do życie Radziwia.

- macie szluga?? Bo mi paczka zamarzła.

- Radomskie czy Walety palisz??

- na codzien pale Asy, ale Waletem nie pogardzę.

 

Zdążyłem umieścić miedzy filtrem waleta a moimi ustami filtr, który zwalcza właściwości tanich papierosów na lepsze. Nagle koleś wyjmuje bibułkę do blantow.

 

- fajne!!

 

powiedziałem.

 

- wiem wczoraj to znalazłem i dziś myślałem, do czego to służy.

- to jest bibułka firmy ,,ocb ''

- myślę ze to plaster antynikotynowy, ale wyschl po całości. do wyjebania.

- mylisz sie!! Kolego Radziwianinie.

- wiec, co to?? Czemu to służy??

- do jarania sprzętu, miałem o tym w szkole.

- tym można rozpalić ogień?? Ale jak??

- no widzisz niektórzy nie potrafią.

- a czy ty umiesz??

- mogę wam pokazać. ale musicie dać mi 300 zł i zegarki wasze.

- czy to jest niezbędne??

- oczywiście.

 

Z kieszeni wynurzyła mi sie samarka z magicznym ciastkiem.

Pokruszyłem ciasteczko w drobny mak i dodałem przy gwizdku mały procent waleta.

 

- jak ty to robisz??

- mogę cie nauczyć, jeśli umówisz mnie ze swoją siostra.

- musiałbym ja namówić żeby zostawiła męża.

- to weź zadzwoń.

 

Zadzwonił, jawnie debil. Ale gram dalej na zwłokę.

 

- fajna twoja siorka??

- nie wiem. Widujemy sie tylko w domu wieczorami, a nie mamy prądu. Podczepiliśmy sie do sąsiada, ale jebany widocznie nie płacił i mu odcięli. Wogole jest nieodpowiedzialny ten sąsiad.

- a jak ma na imię??

- Mirgunda.

- ja pierdole!! musi być całkiem w cipke mając imię tej klasy.

- no skończyła edukacje.

-, na czym??

- no na zakończeniu roku a jak myślałeś??

- faktycznie, może jej nie widziałem poprostu.

- opisać ci ja??

- no możesz, słucham.

- jest moja siostra, mieszka i wychowała sie na radziwiu, ma ambitne plany, szuka pracy a w wolnych chwilach zajmuje sie ścieraniem.

-Co?? O jakie ścieranie ci chodzi??

- dziare se ściera. bo kiedyś na dyskotece ja złapali i jej akumulator wydziabali na plecach. Dopiero w te wakacje ktoś pijany sie spytał czy może sobie poladowac. W sumie to ma teraz dwa minusy, bo pionowa kreskę plusa juz starła. Ale przy zachodzie słońca całkiem fajnie to nawet wygląda.

- jeju musze ja poznać!!

- poczekaj zadzwonię i tak nie lubię jej męża, bo jest z płocka, sam zresztą mnie rozumiesz.

- nie no, pewnie.

- chwila, mmmmm Mirgunda kom, znalazłem.

 

włączył głośno rozmawiający:

 

- RMF Fm najlepsza muzyka!!

- ty głupia pizdo to ja, Krzynsztor. Co robisz??

- sory. Nie wiem nie myślałam nad tym.

- masz męża??

- no mam.

- a z którego roku??

- no z 1984

- wypierdol, mam nowsza wersje z muskułami z 85!!

- poczekaj....... mówi ze jej sie nie chce, ze rano.

- powiedz jej ze zrobili dziurę w płachcie, nad Radziwiem i ze widać kawałek płocka!!

 

po minucie.

 

- jesteś??

- no.

- poszedł nad Wisłę, do bo nie wierzył.

- przyjdź na boisko stoczniowca!! i weź cos kasy.

- no tylko sie ogolę moment.

 

Przeraziłem sie. Ogoli sie??

Chociaż kiedyś widziałem babkę z za rzeki, która wyglądała jak huj wie, co.

Nawet nie wiedziałem ze to żyje to cos, ale zdechło jak wpadło pod stara z naczepa.

 

- cześć chłopcy cześć wszyscy i witam cie przystojniaku.

- no siema!!

 

Widzę, że ostro.

 

- jak masz na imię bruneciku??

- Hans Kristof bałamut

- jesteś Niemcem??

- moi krewni byli Niemcami, ja wybrałem nacjonalizm i jestem obywatelem tajnego świata, o którym nikt nie słyszał. kiedyś był to świat tak zwany,, światem dla siseniorow ''.

- ale jesteś tajemniczy. i chodzisz w najkach.

- stary model.

- ja najki widziałam tylko w reklamach. jak autobusy jeżdżą czasami kolo moich okien to maja reklamy różne na boku? wiec wiem ze najki to spoko buty.

- mogę ci załatwić jedna parę na jutro.

-, ale nie mam hajsu.

- a co masz??

- mmm.

- jak skoczysz ze środka mostu to masz moje najki na własność.

- mam kartę skoczkarska, uda mi sie.

-, ale musisz dopłynąć sama do brzegu i w dodatku sucha!!

- czy jest to pytanie podchwytliwe??

- chyba nie, to jak??

- stoi!!

 

Dziewucha tak sie nakręciła ze zapomniała ze mieszkańcy płocka sie wycwanili na nieproszonych gości z za wielkiej wody i podłączyli Radziwska stronę, czyli koniec mostu pod napięcie Miljona wolt.

Noc nagle i na moment rozjaśniała niby a doszła prawie do 1 filaru mostu. W gazetach pisano ze było widać jej płomień z Włocławka.

 

- wiecie, co, jednak lubię swoje najki.

- tez byśmy lubili jakbyśmy mieli.

 

Wypowiedzieli wszyscy naraz.

Zapomniałem o działaniu, ale juz sobie przypomniałem.

 

- mam pomysł żeby sie rozgrzać. nawet dwa pomysły.

- oby zadziałały.

- pierwszy, ale nie do końca pewny to iść na most i stanąć na nim na minutę. powinno rozgrzać a jak by za bardzo prąd kopal to wina zakładu energetycznego nie moja. i drugi plan to iść sie przebiec 3 km i 3 km wracać w ta sama stronę.

- jeszcze raz. wolniej i jaśniej.

- słuchaj. zapierdalasz na most, Miljon wolt muska cie po ciele delikatnie i albo wracasz albo sie opalasz. kumasz?? a druga opcja to tez zapierdalasz a jak juz skończysz to zapierdalasz z powrotem tylko ze w ta sama stronę, co biegłeś, wiesz juz??

- wybieram most, bo musze sobie ręce do ramion opalić, bo narazie mam tylko do łokci.

- a reszta, co wybiera??

- weź jeszcze raz opowiedz tak fajnie opowiadasz...

- słuchaj i patrz mi na usta. masz dwa wyjścia, w obydwóch zapierdalasz, w pierwszym wracasz, ale nie pojmujesz, dlaczego jebia ci sie strony, to jest minus tej opcji. ale w drugim wariancie masz wyjście albo wracasz jak ci sie znudzi, ale zostajesz czarnym i robią badania na tobie i masz kasę z tego.

- wybieram oczywiście, kasę!!

 

kasę za badania dostanie. tylko nie wie ze ta kasa to będzie na jego leczenie.

powiem mu o tym, niech wie, na czym stoi.

 

- zatrzymaj sie!! musze ci powiedzieć, na czym stoisz dokładnie!!

- czuje lekkie prądy!!

- no właśnie!! zrób krok w bok. stoisz na deseczce a to nie przepuszcza prądu!!

- tak jak teraz??

 

powiem mu później, może nie usłyszeć i sie bezie martwił.

ludzie z Włocławka zebrali sie na tamie i podziwiali dziwne dla nich płomienie ognia ze strony płocka.

zostało jeszcze trzech strażników do otrucia.

 

- chcecie po orbitce??

- pewnie, w domu mam cala kolekcje opakowań po gumach. ostatnio znalazłem po ultra mentole. mam je przy sobie, szkoda ze nie ma aparatu to byście sobie fotkę ze sreberkiem cyknęli.

- dasz zobaczyć??

- tylko ostrożnie, błagam.

- stary zazdroszczę ci. jesteś wielkim szczęściarzem, gdzie to znalazłeś??

- byłem na wczasach u sąsiada na strychu cale 2 miesiące. a jego rodzina to rabusie. wydaje mi sie ze to z jakiegoś skoku większego. jak urodzę syna to mu to dam na osiemnastkę. i wogole go wyposzczę z piwnicy jak dorośnie żeby jakiś dzikus nie wyrośl z niego. ostatnio jak 5 lat temu wypuściłem nasza córkę z piwnicy na spacer to zaczęła sie wydzierać i panikować, tak jakby była na dworze pierwszy raz. a przecież była jak zachorowała w wieku 1,5 roku. niosłem ja na pole zakopać, gdy zaczęła sie dusić. zdjąłem jej sznurek z szyi i jakoś zrobiła sie bledsza i mniej opuchnięta. nawet oddychała jakoś tak więcej. pierwszy raz słyszałem jak oddycha.

- może dąć ci opakowanie po moich gumach?? ja mam Lajt Truskawa. wiesz owocowa i tylko mam prośbę, nie pytaj skąd ja mam, bo jak bym ci powiedział musiałbym cie zabić.

- proszę powiedz, postaram się sie przeżyć.

 

powiedziałem i zostało mi jeszcze dwóch. z nimi był większy problem.

byli raperami. tymi prawdziwymi raperami.

 

- Hej swinie, lac AP??

- Jol men, is a god morning end wery macz.

 

angielski mieli opanowany mało dobrze. wiec mówili to, co znają najlepiej.

 

- zarymujcie mi cos!!

- juz sie robi ziomusiu popatrz, jakie mamy drogi. Autobek tonie w błotku, co porabiasz jak lecisz w samolocie. a mówią ze raperzy upadną. nieprawda. te słowa nie sa prawda. i wogole. a policjantów powinni pozwalniać, bo gdy stroje w bramie i jaram, glupa z ziomalami, bija nas palami.

- jesteście świetni!!

-, bo nie jesteśmy jak komercja!!

- jesteście czystymi artystami??

- w zasadzie tak, ale czujemy sie czarni.

- a gracie w kosza??

- kiedyś to może i trochę grałem, ale teraz nie ma nikt piłki w radziwiu a moja piłka... możemy nie gadać o mojej piłce?? to jest moja i jej sprawa, co miedzy nami zajszlo. pogadajmy o czymś innym okej.

- a o czym byś chciał??

- ja bym chciał o czymś innym.

- no jak wolisz.

 

gadaliśmy sobie jeszcze ze 3 kwadranse, gdy nagle wybił czwarty.

 

- chłopaki mówcie cos, bo zamola sie wkrada.

- nudzisz sie??

- nie!! ale chyba zacznę, bo nie mam, co robić.

- chcesz sie czymś zająć??

- zależy, co masz na myśli.

- mam na myśli ze zaraz ci wypierdolę w ten czerwony jebany glownik przyczepiony do twojej guzowatej szyi.

- stary wyluzuj!! to ja nie poznajesz mnie??

- o kurwa, co sie ze mną stało. nie pamiętam, co sie działo przed chwila.

- powiem ci. chciałeś mnie zabić, bo nie byłeś sobą!!

-, czyli sie nie gniewasz??

- nie, rozumiem ze masz problemy z koncentracja.

- aha to sie cieszę. ty znów powraca. zaraz wrócę.

- odłóż ten scyzoryk!! bo mi krzywdę zrobisz!!

- to nie ja pamiętaj!!

- mogę ostatnie życzenie??

- możesz.

- to chciałbym być ładniejszy trochę niz. jestem teraz.

- nie jednak sie rozmyśliłem się, nie masz ostatniego życzenia. przykro mi.

 

ogólnie to umar sam. ja nie musiałem tego robić. umarł sobie, bo powiedział ze mu przykro, bo jak był ministrantem to po mszach ksiądz brał go do siebie i sadzał na kolanach. i ze na początku go bolało, ale myślał ze tak musi być ze to jego wina, bo ten ksiądz był wielkim autorytetem w radziwiu. miął wielki pałacyk pod warszawa i na mszy rozdawał zdjęcia z parapetówki. jest szczęśliwym ojcem 3 dzieci, ale niestety jest w trakcie rozwodu. to 3 rozwód w jego życiu kościoła. tym razem chyba sie na prawdę zakochał się, bo chajta sie z 87 letnia spadkobierczynią Wypalarni cegieł w Górach kolo płocka. jest w 3 miesiącu ciąży.

został mi tylko jeden, który stal sie nawet moim priorytetem.

 

- zostaliśmy we dwóch. co proponujesz??

- mogę cie ogrzać. jeśli chcesz.

- ty pedale!!

- nie mów tak na mnie dobrze.

- a jak??

- czarek jestem. a ty??

- a ja nie!!

 

sytuacja stała sie napięta, gdy zadzwonił mi telefon.

 

-, co to kurwa?? jesteś robotem czy co do huja??

- to tylko, Nokia. telefon. wiesz??

- nie..

- patrz mi na usta. te-le-fo-n hu-jo-zo.

- a!! nie, jednak nie wiem.

- jak gadasz przez słuchawkę to gadasz, przez co??

- przez abonament?!

- a abonament, za co płacisz??

- za sąsiada, bo sie podpiął i na 0-700...

- zapomnij o tym, co teraz widziałeś i o słowie Nokia. lepiej dla ciebie.

- postaram się sie,

 

postanowiłem narysować mapkę mojego położenia.

 

- masz może cos do rysowania??

- mam niechęć

- bo kiedyś mi rodzice powiedzieli, gdy ich zdenerwowałem ze jak byłem jeszcze w brzuchu to ojciec narysował mnie takiego, jakiego sobie wyobraża. no i musze przyznać ze Picasso z niego nie był nawet nie był w stanie utrzymac pióra. Mijal tylko lewa rękę, bo prawa stracił w pożarze jego pokoju. a był praworęczny. narysował mnie na kartce atramentem, w tych czasach moja rodzina żyła biednie i nie mieli luksusów jak teraz np. posiadają kolekcje znaków drogowych w garażu i zbiera brzeszczoty. nie było, czym rozpalić wiec został tylko jeden kawałek papieru. mój portret. na pocieszenie mówią mi ze ładniej wyglądał owy rysunek po spaleniu niż przed. powiedzieli ze to jakiś pewnego rodzaju,, dar ''. ze gdyby nie ten rysunek, a dokładniej kartka to by zamarzli i by mnie nie było. wiec gdyby nie ja i mój dar to by mnie tu nie było. proste.

- ciekawa masz historie, musze przyznać ze mógłbyś zrobić na tym kasę, gdyby...

 

zamilkłem nagle wzbudzając jego domyślność.

 

- gdyby, co??

- to ty nie wiesz??

- ale, o czym??

- przykro mi przyjacielu?

-, o co ci chodzi??

- wiesz... nie wiem jak to ująć.

- mów jak do chłopa.

- umrzesz!!

- kurwa, kiedy??

- a jak myślisz??

- teraz??

 

spuściłem twierdząco głową.

 

- powiedz mi, chociaż, na co?!

 

spojrzałem na niego i znowu opuściłem głowę.

 

- jestem chory??

co mi jest??

powiedz.

 

głowa moja skierowana była w dół a wzrok na buty.

 

- ja nie mogę żyć z myślą ze zaraz umrę!! musze cos wymyślić. może sie uda.

 

podnosząc głowę, zebrałem sie na odwagę i chciałem mu wytłumaczyć ze umrze nie wiadomo kiedy i ze całkiem nieźle wygląda w sensie zdrowotnym.

nadjeżdżał pociąg. kierowca był bez szans. zdołał zatrzymać lokomotywę dopiero na kolanie.

ocalała jedynie polowa koniczyny. użyłem jej do wydostania autobusu z potrzasku.

włożyłem kawałek nogi miedzy blotko a kolo jelcza.

nie ciął paznokci, złapaliśmy w dodatku gumę, a mi jak na złość zaburczało w brzuchu.

 

- kierowca masz cos do szamki??

- mam ale zapomniałem zabrać do pracy z domu.

 

ruszyłem na łowy. złapałem kurczaka.

nowa rasa jakaś chyba.

 

- co on kurwa bez nóg i w słoiku??

 

wystaje tylko głowa i czułka na których końcach miał oczy.

wyjebalem to jak najdalej ode mnie. musiałem dąć rade bez jedzonka.

po wymianie kola na kolo zapasowe zrozumiałem ze straciliśmy jedyny zapas jaki mieliśmy.

kolejne próby kończyły sie fiaskiem a nawet niepowodzeniami.

noga nie wytrzymałą i złamała sie wzdłuż.

 

- ręce opadają!!

 

powiedziałem sobie.

jeżeli sie nie da wyciągnąć autobusu to trzeba na odwrót.

po chwili miałem plan.

 

- słuchajcie!! wiem jak nas wydostane.

- jak??

- normalnie, jakoś!!

wziąłem resztki nogi wyciągnąłem i wsadziłem w rurę wydechowa.

- szofer gazu kurwa!!

osiem tysięcy obrotów, dziesięć.

- szofer redukcja: luz!!

 

jak pierdolo to wyrwało cały bok autobusu a rura rozbiła warzywniaka na kolejowej.

z tego boku który został uznany jakoś odpadniety od wybuchu zbudowałem most i jednocześnie tratfe.

wytłumaczę:

służył boczek jako most gdyż ludzie wydostali sie z oparów centralnie ześlizgując się sie po nim na mała tratefke. tratewka był ten sam bok tyle ze jak skończył być mostem to zaczynał być tratwa.

i tak do ostatniego zakładnika.

nazwałem go nie bez przyczyny ostatnim.

lepiej by było gdybym nazwał go ostatnio który nie zdążył z mostu na tratfe i nadział sie na wpierdol.

przejzalem go. miął dowód wydany na terenie byłego i obecnego Radziwia.

utonął w błocie przygnieciony palkami, kijami oraz paskiem jednego z niewinnych plocczaninow.

i razem w czwórkę na tratewce podczas dryfu przez ulice Radziwia opowiadaliśmy sobie kawały.

jeden przypomnę nawet:

 

,, hej pomożesz mi??

jestem jaki jestem ale jestem z płocka, wiec spierdalaj!! - odpowiedział mały książę

mały książęł kłamał o swym rodowodzie. pożarty został przez sepy i gołębie. ''

 

tak nas rozśmieszył ze postanowiliśmy sie wrócić i rozjebac kilka domów.

zabawa ogromna ale nikt nie pomyślał o konsekwencjach...

a były ogromne..

my je musieliśmy ponieść, bo to nasz pomysł.

zatopiliśmy tratfe gdyż zabraliśmy na pokład za dużo telewizorów. takie dziecinne sie wydaje.

wiec płynęliśmy juz o własnych silach przy temperaturze - 60 stopniach i bez czapek i ratownika.

złapała mnie lekka kurwica o sporych gabarytach. okazało sie ze ta kurwica była córką gwiazdy sumo w Chinach i z stad jej rozmiary.

wyszedłem z wody i zajarałem szluga.

wdrapałem się sie na najwyższy przystanek i wyżywałem sie krzycząc:

 

,, hej radziwiaki i ich Rodaki bo jeśli macie pełne baki to zapraszam was do wody na zawody wyciągania jabłek z wody ''

 

ci co mogli wskoczyli a ci co nie mogli zostali wepchnięci.

nagle w momencie mojego ruchu ręką który był sygnałem na opuszczenie płynu o wulgarnej nazwie,, woda dla powodzian ''który otaczał 112 % Radziwia, moi ziomki dali hopla na przystanek i dołączyli do mnie.

miałem 11 groszy na karcie i kłopot z zasięgiem bo zbliżała sie burza zła na zasięgi tzn.,, burzantena ''.

ale udało mi sie dodzwonić do redakcji TV Polsat i natychmiast połączyłem sie z 3 piętrem na marszałkowskiej.

moje przeczucia okazały sie zajebiscie celne względem celu mego planu.

nadawali przymrozki.

temperatura spadla do 70 stopni przez co woda w tempie natychmiastowym zamarzła a w niej osadnicy.

ci co wystawali to malowaliśmy ich na czerwono i unicestwialiśmy je. chyba ze wystawała Np. tylko głowa albo zakupy to byli przypalani a później im mówiliśmy ze to żarty i wogole żeby zle o nas nie myśleli. jeden uwierzył wiec go pościliśmy. z dymem. bo chciał zapalić. bo chciał... ja tez bym chciał dużo rzeczy. ja marznę a on chce sobie zapalić.

 

- o puszeczka. kopne se bucikiem. jednak nie, to nie puszka lecz główeczka jednak, juz nie chce jej.

- to kopnij tam gdzie leżała. o później bałagan będzie.

- ale szkoda mi bucików.

- to odkopnij ja patykiem jakimś.

- niby kwiecień a patyków ni huja, co zrobić.

- weź sopel. tak kopnij głowę sopelkiem.

- chłopaki to jak wracamy czy co??

- ty no chyba ta bo jakoś sie tu na nas dziwnie patrzą, tak jakoś zimno. może im zle pod tym lodem??

- jakby im było zle to by wyszli sobie a tak to jak siedzą to niech se siedzą. zobacz fajna czapeczka leży co nie.

- Chicago buls!!

- wyrzuć głowę a czapkę sie wypierze i będzie twoja.

- dobry pomysł.

musieliśmy czekać do 4 rano gdy lód stopnieje i będziemy mogli dopłynąć.

- no to hop!!

- zimna ta woda co nie.

- ty bo z rana sie nie nagrzała zbytnio.

- ale płyniemy wolniej bo kolka może mnie złapać.

dopłynęliśmy do ronda.

- ale wir kurwa!!

- wir to huj. zobacz co dalej!!

 

woda zaczęła po roztopach dosięgać początku mostu.

most był pod napięciem i na szelsacie.

wiec zacząłem płynąć stylem mało znanym tak zwanym stylem ,,szybsze tempo niż zawsze ''.

nurkuje szukam rozdzielni jakiejś. ni huja nie ma jej tam ani nigdzie na radziwiu. wiec myśl:

 

- jak nie ma rozdzielni to nie ma fazy. wspominali ze tu żyją przy świecach a z czasem odkryli i ogień.

 

wróciłem do swoich.

 

- słuchajcie, będziemy musieli sie złożyć. a raczej wy. wydzwoniłem elektryka co go prąd nie tyka no i dogadałem sie ze za 3 tyś elro, wyjmie fazę z mostu.

- słuchaj nie mamy wyjścia.

- ale po 3 tyś od lepka plus ja 3 tysiące a sam na siebie nie będę sie składał wiec jest was 3 to po 4 tysiące byście mi dali do wtorku.

- będę musiał zastawić swój lombard w centrum miasta ale oddam ci, nawet jeszcze w poniedziałek.

- ja tez.

- i ja to tez tak jak wszyscy, hurra!!

 

łyknęli.

 

- chodźcie za mną, bo gdyby elektryk sie pomylił ja idę pierwszy!!

- wierzymy ze ci sie uda.

- dzięki, nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy!!

- na przód dzielny człowieku.

 

mowie do siebie:

 

- odjebie im numer!! hihi

 

skacząc do wody udalemze pływa w niej prąd. i krzyczałem:

 

- elektryk musi zginać!!!

 

i zatonąłem sobie na wieki.

załamali sie tamci bo nie zdążyłem im podąć nr konta żeby mogli wpłacić kasę a chłopaki byli honorowi.

tak samo jak i ja, wiec nagle odbiłem sie od dna pokrytego chodnikiem i wydobyłem na powierzchni okrzyk:

 

- mam was wielorybki!!

 

ucieszyli sie ze wróciłem. powiedziałem ze byle cos załatwić w podziemiu.

trochę sie tylko denerwowali ze zmarznę bo chłodny dzień jakiś na kąpiel.

 

- no to co plądrujemy ostatnia chatę i do domu??

- a może ich oszczędzimy??

- możemy ich oszczędzić a zaraz po tym tak jak resztę??

- i wilk syty i wilk syty!!

 

ojebalismy przypadkowo dom który ukrywał swa nazwę,, wótka z pralki '' nazwa szyfrująca,, metxa ''.

 

- płyniemy do domu??

- tak!!

 

płynęliśmy 4 dni. a w Płocku jeszcze 2.

jedynie ja uratowałem sie od myjki. byłem w bagażniku ale jak tam sie znalazłem to nie wiem. i skład ten bagażnik jak płynęliśmy wpław!!

ta wódka jakaś hulanka chyba. albo za dużo dobrych i pięknych chwil jednej nocy.

w podroży poznałem dziewczynę.

pamiętałem ja z Radziwia. jej głowa przykleiła mi sie do prawego Najka. szybko zerwałem i z nią kontakt i ogólnie oderwałem ja od piety. wyglądało to jakby wdepnął w kupe.

w piegowata kupe o imieniu niepamiętnym mi do tych czas.

po powrocie na chatę leżałem oglądając sobie panoramę z zajebiscie kozacka Krystyna czubowna.

okazało sie ze w lublinie tez maja cos podobnego jak radziwie i ze biorą pomysł ze swych kolegów mazowiakow:

 

- panie burmistrzu lublina, co pan postanowił w związku z naszymi,, radziwiakami ''??

- chciałem powiedzieć przed kamerami ze problem,, radziwiak czyha blisko '' mamy juz rozwiązany, weźmy pzryklad z operacji,, Płock i tom ''. w której padło ponad 100% tych ludzi.

- a nie boi się sie pan o jakieś nowe szczepy tych stworzeń?? przecież nigdy nie wiadomo.

- i właśnie o to apeluje do was mieszkańcy:

,, widzisz go, nie zgłaszaj tego nikomu, pomyśl ze on może być twój prywatny, zostaw go, ale każdą cześć w innym miejscu!! i umyj ręce dokładnie, młody polaku ''

- brzmi nieźle ale co na to ci którzy nie słyszeli o sposobie na te żyjątka??

- wymyśliliśmy razem z kolegami z sejmu aby powyłapywać tych którzy ocaleją, ponumerwoac i wyszkolić żeby sami mogli powiedzieć co trzeba z nimi zrobić. no i oznaczyć.

- jak oznaczyć czy chodzi panu o mikrocipy??

- nie nie nie!! nie będziemy nic ingerować w narządy rodne. mamy kilka pomysłów żeby sie wyróżniali i byli oznakowani np:

ucinać rejce w zainstalować horagiewki, przyczepić czapeczki z syg świetlnym ale to kiepski pomysł bo szwy pękają jak skora sie zestarzeje o odpada z włosami i naskórkiem.

- się czyli wszystko jest pod kontrola i nie ma sie czego obawiać się?? czy tak??

- dokładnie!! nie ma juz obaw. nawet wymyśliliśmy legalny sposób na ich wyłapanie oraz umieszczenie w jednym miejscu.

- co ma pan na myśli?? panie burmistrzu.

- postanowiliśmy zmienić podatek na tym obszarze. przed zmiana wynosił bagatela 40 %. postanowiliśmy zmienić go do symbolicznej liczebki 400 %. oraz zlikwidowaliśmy całkowicie bezrobocie na terenie za mostem.

zlikwidowaliśmy tam wszelkie formy pracy, handlu i tym podobnym wiec jest proste: nie ma pracy nie ma bezrobocia czyli wszystko gra.

- tak ale co z tym planem na wyłapanie co do jednego??

- no właśnie!! minister do spraw sprawiedliwych wprowadził także klika zmian.

po pierwsze surowsze kary za nie płacenie podatków - od 20 do 30 lat wiezienia.

po drugie sady ozekajace,, sędzia być możesz i ty '' - czyli jest to program w którym biorący udział ma prawo wydać wyrok natychmiastowy na skazanego. może nawet go wykonać ale pod wyjątkiem ze jest zarejestrowany jako własną działalność gospodarcza.

- a co jeżeli nie jest typem który lubi być zarejestrowany??

- o tym także pomyśleliśmy. taki obywatel może to zrobić bez orzeczenia sadu gdyż prawdopodobnie działał we wlanej obronie. zdążyć sie może ze nawet kilkunastoosobowa grupkę ludzi potrafi zaatakować jeden radziwiak. a bezpieczeństwo to podstawa. sama pani rozumie.

- tak oczywiście. sama mam dziecko w wieku jeszcze małoletnim.

- czy mogę juz wracać do swych obowiązków codziennych??

- tak i dziękuję panie burmistrzu za wywiad. i za szluga!!

 

wyłączyłem TV i pomyślałem:

 

,, gdyby nie ja i moje heroskie wyczyny... ''

 

rano budzi mnie napierdalanie do drzwi.

listonosz!! ciekawe co mi przyniósł.

dostałem laurkę od królowej Anglii!!!! pyta sie czy przeszkadza mi jej wiek.

jej wiek nie ale jej klejnotów mógłby być znaczniej krótszy.

umówiłem sie z jej znajoma Ali makbil.

umówiłem sie z nią pod kinem ale nie chciało mi sie iść bo wołałem poleżeć w domu to jej napisałem sms żeby poczekała bo nalewno będę tyle ze sie spóźnię się.

w końcu napisała po 2 godzinach ze zaczyna sie wkurzać żebym przyszedł.

odpisałem:

ali nie pisz do mnie bo mam słabą baterie a nowa kupie dopiero jutro. jeżeli czekasz to nie czekaj bo ile to można. weź taksówkę, jedz do koleżanki, tej murzynki co pracuje z tobą, kupcie jakieś bronxy, przyjedźcie do mnie razem z ta czarnulka przedstaw nam sobie i jedz na chatę ty anorektyczko. z reszta poradzę sobie sam.

pość syg. jak dostałaś tego smsa.

ja.

odpisała mi:

ona jest w radomiu bo pojechała na komunie jakiejś klientki. jadę do nocnego po alkohol jakiś i wpadnę do ciebie.

ali.

wkurwiony odpisuje:

jak jesteś taka cwana to kup mi baterie do noki 20extra100. i dlaczego mówisz ze przyjedziesz??

przecież wyraźnie napisałem żebyś nie jechała. szkoda mojego czasu!! rozumiesz??

jedz do radomia po tamta i przekaz ze do 16 ma być u mnie i 3 razy domofonem zadzwoni. spiesz sie bo jest 14 a jak sie nie uda to kara spadnie na ciebie.

ja.

odpisała:

powiedziała ze masz wyjść po nią na PKP bo nie trafi do ciebie bo wypiła sobie na komunii.

baterii nie mam bo tamta najebala przypału na CPN i nas wywalili.

a teraz siedzę w radomiu i łapie stopa. bo jak sie okazało moja cudna koleżanka powiedziała mi ze przytyło mi sie chyba. nie będę jechała ze szmata co mnie obraza!!

Ali. odpierdol sie ode mnie!!

ja.

by po chwili odebrać kolejnego smsa:

możemy pogadać??

Ali.

wysłałem jej mmsa:

siema tu ja. skoro masz mój nr telefonu to go skasuj bo mam nowy.

jak skasujesz to pość syg to poszczę ci z nowego i sobie zapiszesz.

pozdrowienia z tatr. jest fajnie. ludzie tutejsi umieją rozmawiać. czasem to robimy.

ja.

i to był dobry pomysł.

 

to byłem ja, czyli Tomaszek zacny i ostry

 

 

 

 

 

 

 

 

,,Dlaczego prad piesci ludzi w nodze (dretwieje mu noga)``

(z ang. laj not bikoz falors leg is pain in dis men bat legs golns bedz

sija)

 

od wiekow zadajemy sobie pytania.

pytania te sa przerozne, a najczesciej dotyczace tego samego tematu czyli to samo.

chcac nie chcac spojzywszy na zdziwienie i lekkie zmieszanie dzisiejszego uczestnika co zasiadal se na moim lozku bocznym. patrzę i widze ze on siedzi.

moje spojzenie bylo nieprzenikliwe ale zdolalem ujzec zmiany na jego buzi takie jakie opisalem wyzej.

na czynniki bocowe wplywa duza ilosc rzeczy roznych i ciekawostkowych i sadzac po dzwieku to bylo cos take hmmm jakies inne. inne niz reszta te co widzialem albo i nie widzialem.

ogolnie mowiac calkiem spoko. ale zeczywiscie prady ktore lapia ludzi sa beznadziejne. siedzisz a tu na gle cie lapie. ale jest metoda na to. prosta latwa i przyjemna (chyba ze dla pradu). brzmi ona a wlasnie tak:

 

-jebany prad

 

a prad spierdala.

moze sie boi?? moze nie??

samtajms...

 

to byłem ja, czyli Tomaszek zacny i ostry

 

 

 

 

 

 

 

 

,,Nie blądz w lasach``

 

hmm. ciekawe!!

nawet az za bo moze byloby co sie wtedy okazac.

ale zal powinno byc kolorowych rzeczy a nie takich co nie.

nadsluchujac tajemniczego radia o domyslnej nazwie rmf fm moge a nawet pewnie ze moge ze jest spoko.

patrze, siedze, dalej to robie i tak do woli i kolorow.

nie nudze sie wlasnie w tym momencie.

jestem lekko zmeczony gdyz przed niecalym no moze calym momentem zakonczylem kolejna zmudna lekcje gry na szurnietym pianinie.

dzieki temu stworzeniu powstal chopin i bach bo picaso byl malarzem.

a z wyuczenia patologikiem zza oceanu.

dzis tez jak i teraz sie od rana powiem szczerze ze nie nudzilem!! nic a nic.

no moze za wyjatkiem chwiluni ale ta chwilunie zleciala w momencie uciecia paznokcia z palca.

w sumie nie musialem pisac ze z palca bo to chyba jasne ze z palca!!

czy ktos chetny widzial moze paznokcie rosnace gdzie indziej niz na polskiej robotniczej palcu??

ydaje mi sie ze nie a wiem co mi sie wydaje dobre a co zle!!

nie ma bata!!

krzyknela bozenka do swego chlopa zblizajac sie do urwiska na szaroburym jedwabnym rumaku po deszczu.

o kurwa faktycznie nie ma bata!!

rzekl chlop do tej samej baby, ktora przed chwila z nim rozmawiajac rzucila slowo "nie ma bata" na wiatr.

w dodatku halny!!

ale skad na preri mogl sie wziac halny wiatr??

moze z katowni a moze nie z katowni.

nagle rozlegl sie cichy szept upadajacego na dno wawozu konika i tej przyczepki co ciagnal za soba na niego wlasnego samego wychudzonego.

a na koncu ten ziomek z ta identyczna wspominana baba co przedtem.

nagle jakby nigdy niby nic!!

a w zasadzie podrozujac po swiecie ujrzalem roze rzeczy i zdrobnienia:

-haaj

-helool

-no siema

-samtajms

piekne slowka jeszcze piekniej wypowiadane z ust roznych dziwnych czasem nie dziwnych a pospolitych gowniarzy i nie gowniarzy oraz lokalne panny ktore uzywaja tych slow na codzien.

musze sie przyznac ze czas na prysznic i male golonko.

laj??!!??!! - krzyknal maly ksiaze

bo chce!!!!!!!! - odpowiedzial zjebawszy go glosem moj mozg z glebi glowy.

lityl princesmen spierdolil stad jak najszybciej i ile sie da bo uciekl!!

a ja zapomnialem o nim w najblizszym momencie.

a ten moment byl aki:

-"siu" - czyli w momencie

tymczasem borem lasem!!

 

to byłem ja, czyli Tomaszek zacny i ostry

 

 

 

 

 

 

 

 

,,Akwizycja to juhasy czasow wspolczesnych``

 

kiedys podrozujac po meksyku razem z pewnym akwizytorem se jechalismy. podobno mial biznes plan na meksyku gdzies daleko. to jade z nim przeciec.

galopujac na preri meksykanskiej ujzalem po lewej czesci mej skroni w oddali ruch przypominajacy cialo geparda w kacji..

no to uzbroilem sie w cierpliwosc i palke jakas lezaca nieopodal na niewyraznym widoku.

se mysle:

 

-kurwa cho

 

a to idzie do mnie no to ja tez ide tyle ze na odwrot, bo to teraz ja szedlem do niego.

 

-haha

 

rozesmial sie swiniak. iza to powinien dostac lepa.

a ja normalnie oslupialem.

i to w miejscu.

taki samotny, jak palec, jak zolw, jak jednosc, jak gosc jedynki, jak amator, jak nie wiem.

nagle bodbija z nienacka 7 moj koleszka ktorego zaraz zapoznam bo wtedy raczej nie.

 

-siema

 -siema

-w pojarke, nie??

-ty no, ba no.

 

no a czas leci a my jak male dzieci, a znam np takiego delikfenta co ma 2,18.

a wiec pedzac tymi haszczami z meksyku zatrzymalismy sie przy pierwszej lepszej fatamorganie.

fatamorgana okazaly sie pss na otolinskiej. wbijamy sie a babka mowi do nas swoim glosem:

 

-idzta stad!!

-haaaalj men??

-samtajms...

 

wychodzac zaplacilismy.

doprzemieszczajac sie do naszych wechikulow czekali juz na nas 3 rycerze z dzielnym psem o imieniu "nieopodal".

okazalismy sie im jednak niepotrzebni na duza skale, wiec se poszlismy do rydwanow.

olsnilo mnie takie cos jedne:

 

-hmmm...

 

nie twierdze ze mnie to zaszokowalo, ale skad!! wrecz przeciwnie. przyznaje ze podejzewalem troche.

wyczyne akrobatyczne akwizytatora byly baaardzo kiepsciutkie... niby taki ale jednak nie. ulzylismy se troszke kiedy robilismy nic. odpoczynek zakonczyl sie wielka klapa. prubowali nas zawinac za spanie na pod chmurka.

 

-ale to bylo raczej niemozliwe - powiedzial maly ksiaze

-fakt!! musimy to sprawdzic!! i to nal!!

 

mija czas, sekundy, minuty, kwadranse, oczekiwanie rosnie osiaga zenit, nastepnie przechodzi w stan rozej postaci, i robi sie niewidzialna bo tam slonce nie dochodzi i nie ma podatkow.

okazujac sie wydalo ze jednak mieli calkowita jednostkowa racje.

otoz odnalezisko bylo pt:

 

-no to kaczy mamy problem... ta wyspa jest bezludna...

-jest ktos kto by z nami porozkminial!! napewno!!!! napewno!!!!!!!!!!!

 

gdy to mowil ten maly ksiaze to ja stalem sobie tez.

i nagle cos mnie ruszylo, prawdopodobnie wena..

i mowie mu:

 

-najde dla ciebie pieska!! zrobisz se z niego przyjaciela.

-wybawco!!

 

jednak mylilismy sie. wyspa nie byla "wsypa bezludna" tylko "wyspa".

a tam jak w szatni damskiej, same dupki!!

musialem za tem ukarac malego ksieza i zgadalem sie z bulgarami ze stolow i sprzedalem go.

myslalem:

 

-hmmm... i tak byl grubianski...

 

czyli!! czyli mialem fundusze na jakas bipke. a przypasowalo calkiem w cipke bo trafilem na sobote.

po ichemu sobota brzmi "sobota" tylko ze inaczej jakos. ale tez fajnie od naszej.

ide sie rozejrze po chatce.

 

-siema

-no czesc. znamy sie super gosciu z plecakiem??

-jestem tu nowy!! wiesz, w miescie!!

-łał!! to musisz byc calkiem spoko czyz nie mam racji??

-mowisz i masz.

-a ty co masz??

-gowno!! mowi sie proszę!!

-hihi!! ale mnie krecisz!! wieesz!!

-malenka masz moze apap?? lek na bol.

-a co sie stalo ci??

-gowno!! proszę sie mowi i odpowiada!!

-wiec jaki masz problem zwiazany z apapami??

-mam bole!!

-jakie??

-sporawe ale da sie wytrzymac.

-to trzymaj sie stary.

-no tez sie trzymaj.

 

se mysle do siebie:

 

-jaki koles!!

 

i wtedy wlasnie uswiadomilem se sobie ze "nigdy a nawet bardziej nie bede taki jak ten ziomek co pisalem teraz".

zostalem kapelanem, juz 4 rok kapelanuje sobie tam i owdzie.

najlepiej to jest w zime.

ludziom zimno a ja mam cieplo:

 

-zimno ci??

-samtajms...

-bo mi to sie rece poca!!

 

z sztderczym usmiechem zawijam dalej innego kogos zalamac, ba ja z natury goracy chlopak mam tez i wiele zalet

wyrozniajacych sie sposobami na tematy. rozniiiiste, bes kitu.

w koncu z/rzucilem bycie kapelanem i zostalem na nowo soba. w nowszej wersji. bylem takie wlasnie sobie na zakupach i slysze wolanie o pomoc:

 

-chono!!

-kurwa lece!!

 

pomyslalem sobie i poszedlem, dalej.

to byl sztuczny tlok moim zdaniem bo dziwnie brzmial a przypomne ze byla zima i o sztuczny tlok nie problem.

ludzi z wiekiem czasu wycfanili sie. omijali sztuczny tlok rzeczami wymyslonymi, stworzonego w innym czyms magicznym wietnamie podczas powodzi w panamie.

ale musielismy sie zbierac bo nudy.

jedziemy i patrzymy kiosk na srodku pustyni.

to nie byl zwykly kosk, to byl kiosk toto lotka.

a w srodku zajechana przez zycie krystyna czubowna z panoramy.

 

-siema kryszardo. spoko dzis sie prezentujesz w tym fartuszku.

-jak chcecie zajebisci bohaterowie moge sie go pozbyc!!

-niech ci bedzie "nasza totalizatorko".

 

mijaly dni a nawet dwa dni.

 

trzeciego dnia chlopacy dali jej spokuj, grali w monete na kary.

krysce wyrosl ogromniasty guz na ramieniu.

 

-muka!! byla!!

-czasami.

 

no skoro krystyna byla nie do iscia to pobrali wygrane swe i zostawili ja w totku az do fajrantu.

sluchy chodzily ze to nie byla czubowna z panoramy tylko niejaka krystyna z gazowni!!

no i wioske opanowala ciemna chmura strachu i bojoty.

ludzie zaczeli unikac pobytu poza domem, poza stadem. wspolnie w domu siadali se przy malym ognisku i padali, jeden po drogim. wypijali zawsze moze nawet duzo wodki. czasem jarali spszęt. bo nie wiedzieli co dobre. a teraz maja sprawe za handel rzeczami nie do handlu:

 

-rzeczy

-inne rzeczy

-tajne rzeczy

-fatalne rzeczy

-rzeczy z peru

- i z indoznejni

-i zza winkla

 

bo to no bo nie wiadomo nigdy nawet w pogode obfita promykami slonca. w ksztalcie gamma.

pamietam ze posiadali oni psa, choleryka. zdech im jakos, a my poszlismy na kafę do pobliskiej mordowni.

 

-co jest kurczę!!

 

wydarlem sie w wejsciu.

 

-nic myster sir dobrouczynny

-no to hamy wypierdalac!!

-laaaaj??!!??!!

-jedzieszzzzz...

 

mysle uradowany jakis taki sobie:

 

 

-dziwni ci ludzie, moze ich pomeczę. spoko.

 

bujam sie kozacko w kierunku grupy blokersow i kabanow co stoja w kupce.

 

-hej kolego, stoisz na kupie!!

-ozesz kurcze ja cie sune!! extra!!

-aha pasuje ci, do wyrazu na twej glacy.

-dzieki, ale jestes extra. czy moglbym bo bym chcial zebys mial takiego przyjaciela jak ja bo chce nim

zostac, co??

-to pacz no i sluchaj so bede mowic do ciebie.

-okej okej

-pojdziesz do samu mi kupisz orałżadę??

-dla ciebie to nawet pobiegne!! o bogini!!

-nie jestem bogini!! zapamietaj to se na zawsze!! wystarczy "extra czlowiek".

-tak jest extra czlowieku

 

tak wiec pozyskalem przyjaciela. jednak pomsyalem o interesach a nie o przyjazni. wrocilem na stoly i sprzedalem capa to mialem dalej na bipke do bielgo ranca.

a te lepki co staly wczesniej obok tego w kupie to tez poszly.

no to lece do wioski na "plac rozrywkowy evrinajt w kazdy piatek i saturdaj".

 

znajomy ochroniaz:

 

-jol żigolaku nedzny i bez sensu!!

-okej, tylko spokojnie bo po ostatniej twojej wizycie milismy duzo pracy sprzatano-czyszczacej. a tamten

do tej pory nie ma zeba. ale mogl nie zaczynac co nie.

 

szturchnal mnie w ramie znakiem fajnym.

 

-co ty robisz do kurcze nedzy??!!??!! mordy nie miales obitej dawno??

-sory, sory!!

 

pisk dupek jakie widzialy moja sile i reszte powitaly mnie jekliwy piskiem, tak by stado dziewczyn piszczalo na mnie to tak samo ja to odbieralem. a tam dosyc glosno bylo, orkiestra huczna, z amsterdamu przyjechali sobie.

tzn mieli ale im nie poszlo. kierowca zuka pijany zasnal i zaspal wiec zostali nie w amsterdami jak mowili lecz w dublinie na rzeka. spoko. mogli wybrac sie do lasu albo na przejaszczke po akims terenie.

po kilku kelonach patrze a se leze i slucham jakiejs starej plyty chodnikowej.

wstalem, otzrepalem sie, odsunalem cegle od ucha i wyrzucilem ja z mej dloni uzywajac sensorow do wyjebywywania zlych nawykow od malego.

 

-akwizytor!! zgadnij co!!

-nie mam pojecia, a ty??

-moge miec, znam tu jednego typa.

-to se znaj!!

 

wyciagam komorejszon przed dupkami i wykonuje ruch:

 

-mrugam

-zwlekam

-cos robie

-i nagle ten glos, ten sygnal

 

slyszeli go chyba wszyscy z pobliskiego densingu.

!!tuuuuuuuut!!

pierwszy sygnal po nacisnieciu "go".

po drogim sygnale polowa kobietek calkiem fajnych zemdlala.

se mysle:

 

-odbierz!!

 

a tu kurwa poczta!!

niemilosiernie sie rozczarowalem.

uczcilem to jakims czasem ciszy i znerwowania.

 

-zycie.

-ty no, ba no.

-w pojarke nie??

-yhy.

 

nagle z kieszeni dobiegl w moja strone o malo nie skaczac na nos lekki sygnal!! to dzwonek "i like it".

ten koles dzwoni i mowi ze ma cos dla nas.

 

-yhy.... yhy....yhy....

-nara

-nara

-ty pierwszy odloz!!

 

-debilu komrek sie nie odklada!! onie!! ić stad!!

 

-nara

-haj bambino.

 

tlumacze akwizytorkowi:

 

-dasz rade jeszcze isc?? jak nie dasz rady to i tak cie samego tu zostaiwe. po co mam ginac u boku twoim jak moge nawet nie musze teraz ta!!

 

-och nie, tomaszku!!

-pozycz mi zapalniczki na droge, bo lece.

-nigdy!! to pamitka czyli prezent.

-cis ci powiem akwitorku.

-??

-i tak tu nie rozpalisz ogniska bo piasek sie nie jara.

-o kurcze to chyba ci odstepie ta zapalare skoro ty i tak idziesz po cos do czego musi byc ogien.

-no widzisz calkiem dobrego akwiztora zostawilem na strate czasu, poczucia a nawet do zawsze na smierdzacej skoszonym zytem pustyni...

-zemszcze sie, zobaczysz!!

-jak co to w telefonach. sija ziomek.

-jebany, mysli ze jest wybrancami.

 

udam ze nie slyszalem.

wedrowalem tak kilka dni, ok tygodnia.

troche sciemnialem i duzo sobie odpoczywalem. dlatego te spoznienie. ale nie tak zle.

choc nie jest git.

ten autobus mi odjechal a nie chce czekac chwili na nastepny bo szkoda czasu.

dojde z buta. dojszlem. i wybuchlem smiertelnym hihotem!!!!

 

-haha

 

rzekl maly ksiaze opadajac w dziure bez wyjscia

 

nadbiegam:

 

-proszę ksieza, ksiezuniu!!

-help!!

-gowno!! top sie jak nalezy z kultura!!

-poproszę o pierwszą pomoc!!

-krasnalu obzydliwy, czy ja wygladam na dejwida haselhofa?? narazie!! col mi.

 

dziura znikla a wraz z nia ten wredny maly ksiaze.

 

musialem placic alimenty poczatkowo ale pozniej juz mi sie znudzilo i nie musialem. tzn tez troche szkoda mi bylo kasy. to teraz mam wiecej i mi nie szkoda. w sumie ta.

i teraz moge powiedziec w swietym spkoju ze prad mial duzo szczesliwego szczescia podczas wizyty w falora nodze. gdyz teraz juz to nie jest prad lecz niejaki "dreszcz" od "dreszcze mnie lapia".

falor i jego maly dreszcz, taki kochany. pasuja do siebie, no ale zameczyc on moze go wiec ratuje ten nedzny kawalek fazy i wywalam przez zamkniete oczy. nigdy go juz nie widzialem i ani dzis i ani teraz.

niczym dreszczowiec po zakonczeniu filmu znika, tak samo dreszcz zniknal nagle bez zgielku.

falor niestety ale nie moze sie pozbierac. stracil to jednyne co go lapalo w noge. zostawil samych nie tylko siebie ale i swoja noge. jebaną. ale moze ak mialo byc...

prad podobno zalozyl agebcje turystyczna i wywala ludzi na wycieczki mowiac ze:

 

-to dajcie po 50 zl do tego poniedzialku bo juz za 2 miesiace lecimy!!

 

a luzie lykali i finansowali mu kieszen. pozniej mial je dwie.

prad wyszedl w koncu z dlugow i kupil se samochod.

opel turbofast.

 

-hopla do opla.

-onie!! jaki koles!! jaki kretyn!!

 

z wielkim zainteresowaniem:

 

-fajny opel. twoj??

-no. jest moj.

-a ale jak to.. twoj??

-ty no moj.

-a wryj chcesz??

-ty no dobra jest twoj!! paliwo zalalem!!

-nara paleczko!!

 

odjezdzam z piskiem jego buzi bo wjechalem mu na odcisk.

chyba pora na powrot do domu. tak juz to jest ten czas. no raczej.

wiec:

 

-wio!!

 

zakurzylo sie, zaczelo padac, gdzies wyje alarm. ale jestem po godzinach to nie moja sprawa. lece na picce z talezykiem. i bede ja jadl az do konca nie zobacze ze jej juz nie ma.

 

-barman!!

-tak??

-hmmm... jeszcze nie wiem ale jak co to cie zawolam!!

 

barman posmutnial. nawet jakies lumpy go obrazaja a on nie wie co im powiedziec.

 

-debil!!

-tak??

-a co proponujesz??

-a jest pan glodny senior??

-trochę.

-to moze by pan cos przekasil??

-to ja poprosze o wedline i cos do tego.

-porcje przekroic na 2 osoby czy dla jednej??

-ze cą??

-o pardą, zagrzalem sie.

-to zeby po raz ostatni!! a teraz migiem!!

-nowobogadzki...

 

mruczy barman pod nosem.

 

-proszę. o to panskie jedzonko, zycze smacznego!!

-ty no, ba no.

 

dobre jedzenie bylo, wiec zamawiam o jeszcze:

 

-barman??

-co!!

-gwono!!

-jeszcze raz??

 

i wtedy juz nie wytrzymalem. po otrzymanych ciosach barman poniosl nastepujace obrazenia:

 

-jakies lima

-guzy

-stracil telefon

-i buty

 

gonilem go pozniej dotad az zwial. ale dla mnie lepiej bo nie zaplacilem. i tak bym nie zaplacil bo tomaszkow sie nie tyczy. wrocilem do domu.

zrobilem generalny porzadek rzucilem sie do wanny pelnej bulgoczacej wody, podłączyłem brodziz i czekalem na zapiekanke..

a ze mi sie przysnelo to zapomnailem wyjmnac zapiekary:

 

-ale cos byrztko pachnie.. to zapiekara!!!!

 

tak to ona. zabilem ja. smakiem. teraz sie pewnie trawi, bulgocze sobie.

z keczupem.

na imprezie w niemocy.

calkiem niezla byla.

chcialbym ja jeszcze raz zobaczyc.

 

-chyba ide spac.

 

se mysle.

a jak mysle to moge tak zrobic i wylaczam swiatlo.

 

-aaaaaa!!!!

 

s.z.o.k.

 

-jest 1346 a ja w kime?? chyba raczej nie.

 

no to trzasnalem zeby i troche pouczylem sie mojej ulubionej dziedziny - fizyka kwantowa.

no i sie nauczylem jej, moze nie do konca ale moglbym obalic jej teorie.

ale nie mam czasu ani jablek.

 

to byłem ja, czyli Tomaszek zacny i ostry